Był to czas, kiedy w wyniku demonstracji robotników w Petersburgu, 22 stycznia 1905 roku, wybuchła antyburżuazyjna rewolucja w carskiej Rosji. Wkrótce zamieszki objęły również Warszawę. Jednak informacje o sytuacji politycznej w stolicy dawnego Królestwa Polskiego, do oddalonych wsi i miasteczek docierały z opóźnieniem lub wcale. Tak też było z Głogowcem, oddalonym o 140 km od stolicy, położonym we dzisiejszym województwie łódzkim.
Letniego poranka, około godziny ósmej rano, w dniu 25 sierpnia, we wsi Głogowiec, przyszła na świat Helena Kowalska. Jej rodzice: Matka- Marianna z domy Bawej, ojciec- Stanisław Kowalski , prowadzili skromne gospodarstwo rolne. Helena była trzecim z kolei spośród dziesięciorga dzieci, jakie posiadała ta para.
Dwa dni po narodzinach dziecko zostało ochrzczone w kościele parafialnym w Świnicach Warckich. Dzieci były poddane surowemu, katolickiemu wychowaniu. Niekwestionowaną głową rodziny był ojciec, który jako osoba pobożna codziennie o świcie odmawiał różaniec lub gorzkie Żale w okresie postu. Z późniejszych wspomnień świętej wiemy, iż powszechną metodą wychowawczą było stosowanie przez tego samego ojca kary rózgi. Coś, co dziś zdaje się być zaściankowe, niezrozumiałe, na przełomie XIX i XX wieku było w wielu domach normą. Z uwagi na ubóstwo rodziny, dzieci otrzymały jedynie edukację na poziomie podstawowym, czyli zredukowaną do nauki czytania i pisania. Taka sytuacja społeczna ówczesnej polskiej wsi była powszechna. Zdobycie jakiegokolwiek wykształcenia graniczyło z cudem.
W związku z taką sytuacją Helena od najmłodszych lat musiała podejmować pracę na rodzinnej roli. Kiedy w związku z działaniami wojennymi, rodzina straciła jedynego konia, Helena szła z bronami za krową.
Bieda rodziny powodowała u małej dziewczynki współczucie wobec innych oraz nieumiejętność posiadania pieniądza. W wieku siedmiu lat zorganizowała kwestę w rodzimej parafii, a zebrane fundusze przekazała parafii w celu pomocy ubogim. W tym samym czasie, jak sama potniej wspomni, po raz pierwszy usłyszała głos Boży, w czasie nabożeństwa w kościele, podczas wystawienia Najświętszego Sakramentu. Nie rozumiejąc wówczas tego, co ją spotkało stwierdziła, że zostanie pielgrzymem i będzie jeść miód i korzonki. Jako dziecko, z pewnością dla zaspokojenia ciekawości, zaczęła się interesować liturgią. W wieku dziesięciu lat, kiedy nie mogła uczestniczyć w mszy, sama ją sobie urządzała w formie zabawy, przyciągając do tego młodsze rodzeństwo. Edukację rozpoczęła w wieku lat 12. Był rok 1917 kiedy została zapisana do szkoły w Świnicach Warckich. Naukę zakończyła na dwóch klasach.
Mając lat szesnaście, w roku 1921, została wysłana na służbę. Zamieszkała w Aleksandrowie Łódzkim u niejakiej Leokadii Bryszewskiej. Rodzina Boryszewskich prowadziła niewielką piekarnię w centrum miasta. Helena zajmowała się prowadzeniem kuchni, sprzątaniem w piekarni i opieką nad małym synem małżonków. Jej służba nie trwała długo. Pewnego dnia, sprzątając piekarnię, kiedy wyszła na podwórze zobaczyła niezwykłą światłość. Miała to być zapowiedź przyszłych objawień. Nikt poza nią nie miał tej wizji. Boryszewscy po uprzedniej wizycie lekarza, w obawie, że Helena postradała zmysły odesłali ją do domu.
Wróciwszy do rodziców oświadczyła, że chce wstąpić do zakonu. Na taką decyzję nie było przyzwolenia ojca. Nie dość, ze trzeba było zarabiać, to wstąpienie do zakony wiązało się z uposażeniem panny w posag, a na to rodziny Kowalskich nie było stać. Ten feudalny wymóg pojawił się w okresie średniowiecza i utrzymał się aż do lat sześćdziesiątych XX stulecia. Zakony zdobywały w ten sposób uposażenie w formie majątku ruchomego, nieruchomego a niekiedy całych wsi. Tłumaczono to tym, by powołania nie przyćmiła chęć wyjścia z biedy i uzyskania wyższego poziomu życia pod względem materialnym.
Był rok 1922. Helena zamieszkała w Łodzi u swojego stryja – Michała Rapackiego i została zatrudniona u trzech Tercjanek Zakonu Świętego Franciszka, które prowadziły aptekę. Po jakimś czasie zrezygnowała z posady i przyjęła się na służbę u Marcjanny Sadowskiej Wieczorkowej. W tym samym czasie w Łodzi zamieszkała jej młodsza siostra. W dniu 29 czerwca 1924 roku miało miejsce zajście, które przesądziło o jej życiu. Starsza siostra – Genowefa zabrała ją tego dnia na festyn i potańcówkę organizowany w miejskim parku Wenecja. Dała się skusić na taniec z pewnym młodym absztyfikantem. Jednak w trakcie tańca porzuciła go bez słowa i uciekła z parku. Jak później zeznała – ujrzała Chrystusa cierpiącego od krwawych ran. Ten miał do niej, wówczas przemówić:
„Dokąd cierpiał będę i dokąd mnie zwodzić będziesz?”
Helena, miała udać się do kościoła, obecnej katedry łódzkiej, i przebywała tam aż do wieczora. Wówczas podjęła ostateczną decyzje o wstąpieniu do zakonu…. jakiegokolwiek. Na drugi dzień, wziąwszy butelkę wódki i ciasto udała się do wujostwa by się pożegnać. Prosiła by nic nie mówić jej ojcu. Nie mając nic udała się do Warszawy. Tam znalazła się w dniu 1 lipca 1924 roku. Całkiem przypadkiem trafiła do kościoła Niepokalanego Poczęcia NMP, mieszczącego się przy obecnym placu Narutowicza. Tam spotkała proboszcza – księdza Jakuba Dąbrowskiego. Wyznawszy mu swoje doświadczenia skierowana została, do zaprzyjaźnionej rodziny Lipszyców. Aldona Lipszycowa, przyjęła ją na służbę. Rodzina była dość zamożna. Posiadali majątek wraz z dworem pod Warszawą, mieszkanie w stolicy, a sam Lipszyc pracował w Ministerstwie Rolnictwa. On Żyd, który przeszedł na chrześcijaństwo, ona, wierząca choć nie praktykująca, co dziwiło wiejską, pobożną dziewczynę. Nadal pragnęła wstąpić do zakonu i nadal nie sprecyzowała do jakiego. Pewnego dnia zapukała do furty zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia. Była to wspólnota, która przyjmowała dziewczęta nie zależnie od ich stanu majątkowego; nie obowiązywał tu ani cenzus majątkowy, ani żaden inny, a Helena nie była wstanie wnieść żadnych dóbr doczesnych i intelektualnych. Nie zrobiła jednak dobrego wrażenia. Mimo wszystko przeorysza – Michaela Moraczewska złożyła obietnicę, że jeśli zarobi na swój posag, jaki będzie mogła wnieść do zakonu, zostanie przyjęta. Helena wrócił do Lipszyców. Po roku odłożyła kilkaset złotych, które pozwoliły jej na wstąpienie do zgromadzenia.
Była sobota, 1 sierpnia 1925 roku kiedy Kowalska ponownie zastukała do furty zakonnej przy ulicy Żytniej w Warszawie. Przeorysza zapomniała o swojej obietnicy, nie spodziewając się powrotu dziewczyny. Jednak trzeba było dotrzymać danego słowa. Helena została aspirantką, nad jej okresem próby czuwały dwie starsze zakonnice. Później miała przejść kolejny, półroczny okres próby zwany postulatem. Wtedy zrodziły się w niej pewne podejrzenia. Poznała cel zgromadzenia- opieka na kobietami, które zeszły na złą drogę, w tym prostytutkami i więźniarkami. Zapoznała się również z dyscypliną sióstr. W pewnym momencie uznała, że za mało czasu poświęcają one na modlitwę. Pragnęła wstąpić do wspólnoty bardziej kontemplacyjnej o większej surowości. Postanowiła wyjść ze wspólnoty. Wówczas kiedy przebywała w celi, na firance ukazała się jasność, a wśród niej twarz Chrystusa, która do niej przemówiła:
„Ty mi wyrządzisz taką boleść, jeśli wystąpisz z tego zakonu. Tu Cię wezwałem, a nie gdzie indziej, i przygotowałem wiele łask dla Ciebie”.
Po przedstawieniu sprawy swojemu spowiednikowi, zmieniła decyzje. Została. Dalsze rozterki spowodowały stany nerwicy i lekkiego załamania. Została wysłana na rekonwalescencję do Skolimowa. Tam siostry „Magdalenki” wynajmowały willę. Helena pracowała w kuchni przygotowując zbiorowe posiłki. Właśnie w Skolimowie doznała kolejnego widzenia. Widzenie to dotyczyło czyśćca. Pomiędzy płomieniami i cierpiącymi duszami prowadził ją anioł stróż. Widzenie to przekonało Kowalską, iż powinna się modlić ze dusze oczekujące na zabawienie.
Jesienią 1925 roku wróciła do Warszawy. Kiedy odwiedziła ją dawna pracodawczyni – Aldona Lipszycowa – młoda siostra uskarżała się się na swą niedolę, ciągłe upokorzenia ze strony innych sióstr, które nakazywały jej pracować w kuchni, prać, obierać ziemniaki, wypasać bydło, a nawet robić w polu. Płakała Lipszycowa nad jej losem i proponowała powrót na służbę. Ta jednak postanowiła w tym „poniżeniu” wytrwać w Chrystusie.
Postulat dobiegł końca. W dniu 23 stycznia 1926 roku Helena w towarzystwie starszej z sióstr ruszyła w podróż do Krakowa. W krakowskich Łagiewnikach bowiem mieścił się klasztor zwany „Józefowem”. Miejscem centralnym była kaplica, otaczał ją klasztor i budynek dla wychowanek, których wówczas było około 160. W dniu przybycia do zakonu zmarła tutejsza siostra, pełniąca funkcje szewca – Henryka Łozińska. Jeszcze tego samego dnia przyśniła się Helenie prosząc o odprawienie, w jej intencji, mszy świętej. Młoda postulantka zignorowała tę wizję. Siostra przyśniła się jeszcze dwukrotnie, dopiero wtedy skierowała się do księdza Stanisława Rosponda. Kiedy msza została odprawiona, w kolejnym widzeniu przekazała Helenie „Bóg zapłać”.
30 kwietnia 1926 roku odbyła się uroczystość obłóczyn. Na ceremonię przyjechała nawet siostra Michaela Moraczewska, ta sama, która złożyła obietnicę przyjęcie jaj w grono zakonnic. Helena przyjęła imię Faustyny i od tego dnia nosiła już habit i welon.
Nowicjat Faustyny trwał dwa lata. Czas ten przeznaczony był na kontemplację, modlitwę, poznanie celów zgromadzenia, jego zasad i konstytucji. Jej duchowym przewodnikiem została była Maria Bimbutt, a potem Maria Józefa Brzoza. Dzień poświęcano pracy, modlitwie wspólnotowej i indywidualnej, a rozpoczynał się o świcie adoracją Sakramentu i mszą.
W drugim roku nowicjatu, wiosna 1927 roku Faustyna przeżyła pewnego rodzaju załamanie. Pogorszenie stanu psychicznego, które oscylowało wokół depresji i poczucia bezsensu życia i powołania trwało około półtora roku. Stan ten odbił się na jej zdrowiu fizycznym w bardzo niepokojącym stopniu. Podupadła na zdrowiu psychicznym i fizycznym przyjęła pierwsze śluby zakonne. Był to 30 kwiecień 1928 roku. Przyrzekała czystość, posłuszeństwo, ubóstwo. Miały one charakter czasowy i obowiązywały przez rok. Potem były jeszcze trzykrotnie składane, zanim można było złożyć przysięgę wieczystą. Na uroczystość tę, przybyli do Krakowa rodzice Faustyny. Zobaczyła ich po raz pierwszy od czterech lat. Ojciec pogodził się z decyzją córki i podobno spytał tylko, czy jej się nie nudzi w zakonie.
Jesienią tego samego roku, jej stan psychiczny uległ poprawie. Miało to nastąpić w wyniku objawienia Chrystusa. Jak napisała późniejsza święta:
„Podczas modlitwy Jezus przeniknął całą duszą moją. Ustąpiła ciemność. Usłyszałam w duszy te słowa: tyś radością moją, tyś radością mojego serca.”
31 października 1928 roku, po trzech latach spędzonych w Krakowie, została skierowana do Warszawy. Powróciła do klasztoru przy ulicy Żytniej. I tym razem została przydzielona do pracy w kuchni. Wizję się nasiliły. Otrzymała dar jasnowidzenia. Wedle przekazów miała wówczas zobaczyć Warszawę zniszczoną wojną oraz swoje wyniesienie na ołtarze.
21 lutego 1929 roku wyjechała do Wilna, by w tamtejszej klasztornej kuchni zastąpić siostrę Samuelę Wasilewską. Miała przebywać tam dwa miesiące, lecz została aż do czerwca. Miało tu miejsce kolejne widzenie. Pewnego dnia wybierała się do Kalwarii. Jednak Jezus miał odradzić jej podróż. Ona niestety nie mogła, bowiem, nie była jedyną pielgrzymującą siostrą. Poprosiła zatem Chrystusa aby pokierował tak sprawami, żeby podróż nie została zrealizowana. W ten z pięknej pogody zrobiła się brzydka. Faustyna uznała, że za sprawą Jezusa stała się ulewa i burza.
Z Wilna przeniosła się na podwarszawski Grochów, by następnie zamieszkać w wielkopolskim Kiekrzu. Był to niewielki klasztor, który zamieszkiwały cztery zaledwie zakonnice. Nie było tu ani kanalizacji, ani elektryczności, a dochody siostry czerpały z sadu jaki uprawiały wokół klasztoru. Jej pobyt był bardzo krótki. W październiku 1929 roku znowu była w Warszawie, przy ulicy Żytniej. Stąd pisała do swojej starszej siostry – Genowefy, że czuję się nad wyraz szczęśliwa, bo wszędzie gdzie się nie znajdzie spotyka Jezusa.
Przełożeni zakonu, często zmieniali jej miejsce pobytu, już w czerwcu 1930 roku mieszkała w Płocku. Tu pracowała w sklepie, bowiem siostry prowadziły piekarnie i sklep z pieczywem. Jednak pomagała też w polu, kuchni i pralni. Tutaj, 22 litego 1931 roku doznała widzenia, które materialnie skutkowało na przyszłość. Zobaczyła Zbawiciela w białej szacie, z ręką podniesioną w geście błogosławieństwa, a z jego piersi wychodziły dwa promienie: biały i czerwony. Chrystus przemówił do niej:
„Wymaluj obraz według rysunku, który widzisz z podpisem: Jezu Ufam Tobie. Pragnę by obraz ten czczono najpierw w kaplicy Waszej, a potem na całym świecie”.
Od tej, też, pory wiedziała, jej celem jest mówienie o bezkresnym miłosierdziu Bożym.
Z Płocka wróciła do Warszawy, by w międzyczasie, celem podreperowania zdrowia jeździć do pobliskiej Białej. W stolicy pojawiła się w listopadzie 1932 roku. Tu była przygotowywana do ślubów wieczystych. Duża część zakonnic jednak sprzeciwiała się dopuszczeniu Faustyny do uroczystości. Wiedząc o jej wizjach powszechnie twierdziły, że jest histeryczką, że ma wybujałą wyobraźnie, a nawet poddawały w wątpliwość jej zdrowie psychiczne. Dodatkowo, stawała się coraz słabsza fizycznie. Rozpoznana jeszcze gruźlica osłabiała jej organizm, jednak współsiostry poddawały w wątpliwość chorobę uważając ze symuluje z powodu lenistwa. Mimo wszystko została dopuszczona do złożenia ślubów. 1 grudnia 1932 roku wyjechała na ośmiodniowe rekolekcje do Walendowa. Tutaj zakonnice prowadziły duży majątek, liczący 300 ha ziemi, ofiarowany im przez hrabiego Gustawa Przeździeckiego. W wizjach jakie miała, otrzymała wskazówki jak przeżyć nauki. Spotkała też spowiednika, ojca Edmunda, który upewnił w niej prawdziwość wizji i posiadanie szczególnego daru, całkowicie negując chorobę psychiczną.
Coraz słabsza, wróciła do Warszawy. Doznawała ogólnego osłabienia i wyczerpania. Co niektórzy wątpiąc w prawdziwość jej objawień, snuli domysły o uronieniach, spowodowanych stanem zdrowia.
W dniu 1 maja 1933 roku, złożyła śluby wieczyste. Założenie na palec srebrnej obrączki oznaczało zaślubiny z Chrystusem. Faustyna odbierała to w sposób zarówno dosłowny, jak i mistyczny. W kilka dni po ślubie ukazał się jej Jezus. Był cały poraniony, we krwi i ranach. Faustyna to widzenie to zinterpretowała w taki sposób, że przez cierpienie ma osiągać doskonałość. Jednocześnie została pouczona, po raz wtóry, o konieczności namalowania wizerunku.
W tym samym roku. 1933, znalazła nowego spowiednika- księdza Józefa Andrasza. Ten wysłuchiwał ją i uwierzył w wizje jakich doznaje. Zapewniał ją o posiadaniu nadprzyrodzonego daru. Jednak nie było jej dane słuchanie nauk orędownika, gdyż jeszcze w tym samym roku została odesłana do Wilna. Została skierowana do prowadzenia ogrodu klasztornego. Areał wynosił ponad cztery hektary, a ona mimo słabnącego zdrowia pracowała sama. Zaraz po przyjeździe spotkała księdza Michała Sopoćkę. Został on jej duchowym przewodnikiem. Jemu opowiadała o wizjach, a on je interpretował i doradzał jak spełniać życzenia zbawiciela. Początkowo dawkowała mu prawdę o tym, co przeżywa. W końcu zdecydowała się opowiedzieć spowiednikowi o wszystkim, Ten podszedł do tego z dużym dystansem. Polecił aby zbadano ją psychiatrycznie. Przez przeoryszę została skierowana do doktor Heleny Maciejewskiej, ta nie stwierdziła żadnych psychoz, odchyleń, czy skłonności neuropatycznych.
Ksiądz polecił Faustynie prowadzenia dziennika. Ta, posłusznie spisywała w nim wszystko. Zarówno obserwację świata, mistyczne wizje oraz stany duchowe. Wedle tej relacji w dzień Wielkiego Czwartku, 29 marca 1934 roku złożyła akt ofiarowania siebie za grzeszników. Zaraz po tym zaczęła doznawać kolejnych cierpień fizycznych. O istnieniu tego szczególnego pamiętnika wiedzieli jedynie przełożeni zakonnicy. W końcu zdecydowała się na wypełnienie prośby Zbawiciela dotyczącej namalowania obrazu zgodnie ze wzorem objawiania jakie miała w Płocku 1931 roku. O pomoc poprosiła księdza Sopoćko. W dniu 2 stycznia 1934 roku, Faustyna pojawiła się w mieszkaniu, przy ulicy Rossy 2, u malarza, absolwenta krakowskiej ASP – Eugeniusza Kazimirowskiego. Ten zgodził się namalować wizerunek „Jezu Ufam Tobie”. Faustyna jeździła do artysty przez pół roku dwa razy w tygodniu w towarzystwie przełożonej Ireny Krzyżanowskiej. Dokończony obraz miał wymiary 260 na 138 centymetrów, ale Faustyna nie była zadowolona z wyniku jednak po namowie Chrystusa zaakceptowała obraz. Jej wątpliwości budziła uroda obrazowanego, który nie był tak piękny jak w widzeniach.
Zaraz po wykonaniu dzieła, Faustyna ciężko zachorowała. Był to 12 sierpień 1934 roku. Dostała ataku dusznicy. Dopiero teraz zdiagnozowano u niej gruźlicę. Choroba była w stadium zaawansowanym. W kolejnym widzeniu otrzymała zapewnienie, że nie dokonała się jeszcze w niej wola Boża. Po cierpieniach doszła do siebie. 26 października doznała kolejnego widzenia. Zobaczyła Chrystusa takiego, jakiego kazała namalować. A promienie z jego piersi objęły całe Wilno. Dodatkowo, promienie te zobaczyła też inna siostra. W takiej sytuacji sporządzono w klasztorze specjalny dokument. Wtedy też Chrystus miał zażyczyć sobie wprowadzenia święta Miłosierdzia Bożego, przypadającego na pierwszą niedzielę po Wielkanocy. Teraz pozostało jeszcze wystawić na widok publiczny powstały wizerunku. Niestety sprzeciwiali się temu duchowni. Dopiero 25 kwietnia 1935 roku powieszono obraz na krużgankach Ostrej Bramy. Ale wystawianie obrazu miało charakter doraźny. Chrystus domagał się stałego miejsca w kościele. Zawisł, bez zgody biskupa, w kościele świętego Michała, w marcu 1936 roku.
W dniach 13-14 września 1935 roku ukazywał się jej ponownie, tym razem podyktował jej tekst nowej modlitwy. Była to koronka do Miłosierdzia Bożego, odmawiana na wzór różańca. Modlitwy tej dotyczyło aż 14 kolejnych wizji. Jednocześnie otrzymała nakaz stworzenia nowego zgromadzenia zakonnego. Mimo oporów duchownych i samego arcybiskupa, w listopadzie 1930 roku opracowała konstytucję nowego zgromadzenia opartą na Zgromadzeniu Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia z 1930 roku.
8 stycznia 1936 roku złożyła, u arcybiskupa Jałbrzykowskiego, prośbę o wystąpienie z zakonu. Celem przemyślenia sprawy została odesłana do Walendowa. Do Wilna już nie powróciła. Została wysłana do Krakowa, gdzie znalazła się w maju 1936 roku. 18 czerwca tego samego roku postanowiła wystąpić ze wspólnoty. W związku z kolejnymi rozmowami z hierarchami kościoła oraz swoimi przełożonymi, nadal pozostawała w zgromadzeniu.
24 września 1936 roku dostała ataku. Gruźlica opanowała jelita. Ataki powtarzały się coraz częściej. Faustyna została odosobniona od reszty sióstr i objęta opieką medyczną, choć siostra – medyczka podważała diagnozę lekarzy. Miała kolejne wizje. W jednej z nich odwiedziła piekło. Jej stany mistyczne stawały się coraz głębsze. W związku z pogarszającym się stanem zdrowia została wysłana do sanatorium na krakowskim Prądniku. Dostała przepustkę jedynie na Boże Narodzenie, by móc je spędzić w łagiewnickim klasztorze. Na stałe wróciła dopiero 27 marca 1937 roku.
W maju otrzymała zgodę na wystąpienie z klasztoru, co nastąpiło 4 maja. Jednak mają pełną swobodę działania oświadczyła, że jest całkowicie niezdolna do większych działań. Sprawę założenia zakonu Opatrzności Bożej odłożyła w czasie. Pozostała w Łagiewnikach. Pracując w ogrodzie, kuchni lub przy furcie. Pogarszał się jej stan zdrowia. W kwietniu 1938 roku ponownie trafiła do szpitala. Doznawała wizji proroczych i zapowiadała wybuch wielkiej wojny. Tuż przed śmiercią otrzymała kolejny dar, dar bilokacji. Zdolność ta polegała na możliwości przebywania w dwóch miejscach jednocześnie. Była jednocześnie w szpitalu i odwiedzała inne zakonnice w klasztorach, w których wcześniej przebywała. Znaczne pogorszenie zdrowia nastąpiła 24 czerwca 1938 roku, później pod koniec sierpnia. Na chwilę sytuacja się poprawiła. 17 września opuściła szpital.
Zmarła we śnie w nocy z 4 na 5 października 1938 roku. Pogrzeb odbył się 7 października, w uroczystość Matki Bożej Różańcowej. Nie przyjechał nikt z jej rodziny.
25 listopada 1966 roku doczesne szczątki Faustyny zostały przeniesione do kaplicy Matki Bożej Miłosierdzia w krakowskich Łagiewnikach.
Informacje na temat życia Faustyny Kowalskiej były zbierane na polecenie prymasa kard. A. Hlonda i m. Michaeli Moraczewskiej od 1947. W 1948 s. Bernarda Wilczek odwiedziła rodzinne strony siostry Faustyny, aby zebrać wspomnienia od rodziny i tych, którzy znali Helenkę Kowalską z lat jej dzieciństwa i służby. W latach 1952-1965 spisywano wspomnienia sióstr, potwierdzone przysięgą. Przełożona generalna Zgromadzenia m. Róża Kłobukowska poprosiła generała pallotynów ks. Wojciecha Turkowskiego o wyznaczenie postulatora procesu beatyfikacyjnego, którym 22 maja 1951 został ks. Stanisław Suwała. Wicepostulatorem mianowano ks. Alojzego Zuchowskiego S. A. C. W tym samym roku abp Romuald Jałbrzykowski wydał nieprzychylną opinię na temat nabożeństwa do Miłosierdzia Bożego.
21 października 1965, biskup Julian Groblicki rozpoczął w krakowskiej Kurii Metropolitarnej formalny proces informacyjny odnośnie życia i cnót Faustyny. W czasie 75 sesji Trybunału przesłuchano 45 świadków, zebrano pisma i przeprowadzono proces o braku kultu publicznego. Proces diecezjalny został zakończony 20 września 1967 przez kardynała Karola Wojtyłę. 31 stycznia 1968 Kongregacja ds. Świętych oficjalnie otworzyła proces beatyfikacyjny Sługi Bożej. Funkcję postulatora pełnił ks. Antoni Mruk SJ profesor Gregorianum w Rzymie. Funkcje wicepostulatora pełnił o. Izydor Borkiewicz OFMConv.
Analizę teologiczną pism Siostry Faustyny przygotował ks. prof. Ignacy Różycki. Także drugi cenzor wydał pozytywną opinię na temat jej „Dzienniczka”. Dzięki opiniom 19 czerwca 1981 Kongregacja wydała dekret zezwalający na dalsze prowadzenie procesu beatyfikacyjnego, podpisany przez prefekta kard. P. Palazzini. W 1981 ukazało się też w Rzymie pierwsze wydanie „Dzienniczka” Siostry Faustyny w języku polskim, będące podstawą do tłumaczeń na języki obce.
Kolejnym szczeblem procesu beatyfikacyjnego było przygotowanie tzw. Summariusza procesu informacyjnego. Jego redakcją zajął się adwokat Roty Rzymskiej, Luigi Giuliani. Prace nad dokumentem trwały do 1984. 21 lipca 1984 powołano o. Michała Machejka OCD, który badał heroiczność cnót sługi bożej.
5 kwietnia 1978, na prośbę kard. Karola Wojtyły odwołano Notyfikację zakazującą szerzenia kultu Miłosierdzia Bożego w formach pochodzących z objawień Siostry Faustyny.
7 marca 1992 Jan Paweł II wydał dekret o heroiczności cnót Faustyny Kowalskiej, a 21 grudnia 1992 – dekret o cudzie za jej wstawiennictwem.
18 kwietnia 1993 odbyła się beatyfikacja Faustyny, której dokonał papież Jan Paweł II. Za cud niezbędny do wyniesienia na ołtarze uznano uzdrowienie kobiety chorej na obrzęk limfatyczny.
30 kwietnia 2000 miała miejsce kanonizacja, której dokonał Jan Paweł II. Uroczystości odbyły się w Krakowie i w Rzymie. Wtedy też zostało ustanowione święto Miłosierdzia Bożego. Za cud kanonicznie stwierdzono uzdrowienie uszkodzonej lewej komory serca polskiego księdza. 10 grudnia 2005 z inicjatywy arcybiskupa Władysława Ziółka została ogłoszona patronką Łodzi. Jej wspomnienie liturgiczne przypada 5 października.
Międzynarodowa Akademia Bożego Miłosierdzia, działająca przy sanktuarium w Łagiewnikach, rozpoczęła starania, aby ogłosić Faustynę Kowalską doktorem Kościoła.
W 1994 roku, na podstawie Dzienniczka i zapisków świętej Marii Faustyny Kowalskiej, powstał film fabularny „Faustyna” w reżyserii Jerzego Łukaszewicza, z Dorotą Segdą w roli głównej.