Kościół Bernardynek- pw. świętego Józefa


Mimo, iż kościół rzadko jest dostępny dla zwiedzających, a klasztor w ogóle to historia warta jest przytoczenia. Jedna z budowli, która włączyła w swoje obiekty część oryginalnych murów miejskich. jednak najciekawsze jest to, iż dzieje tego krakowskiego kościoła związane są z pewną historią o bardzo mocnym zabarwieniu kryminalnym.

 

???????????????????????????????

Patron kościoła

            Postać świętego Józefa- oblubieńca Marii, jest z jednej strony powszechnie znana, a z drugiej niewiele o niej wiadomo. Ewangelie przytaczają życie Józefa 14 razy w 26 wersach jedynie. Dużo więcej miejsca poświęcają mu pisma apokryficzne. Te drugie jednak są przepełnione zbyt dużą ilością legend i nie dają prawdziwego obrazu życia oblubieńca Marii. ewangeliści Mateusz i Łukasz przypisują mu pochodzenie z rodu Dawida. Jednak bibliści na całym świecie stają po stronie teorii, iż Józef był synem Jakuba, nie pochodził w linii prostej z rodu królewskiego, ale był usynowiony przez Joachima, tym samym prawnie otrzymał wymagany rodowód. Poślubiona była mu córka Anny i Joachima- Maria. Gdy zaś ta zaszła w ciążę, Józef chciał ją opuścić by nie narazić się na pośmiewisko. Cudowny fakt poczęcia wytłumaczył mu Archanioł Gabriel. Józef pozostał przy wybrance i prawnie stał się ojcem Chrystusa. Pismo po raz ostatni wspomina o nim opowiadając o podróży z dwunastoletnim Chrystusem do świątyni jerozolimskiej. Wkrótce potem Józef najprawdopodobniej zmarł. Józefa pochowała małżonka wraz z synem. Mimo, iż w ikonografii przedstawiany jest jako starzec, był młodym mężczyzną w pełni sił.

jozef 22

Ten cieśla z Nazaretu stał się patronem mężów i pracujących. Dzień jego święta ewoluował, aż do lat 50 XX wieku kiedy ostatecznie ustanowiono go na dzień 19 marca, pozostawiając też przy ty dzień święto Józefa w dniu 1 maja jako patrona pracowników. Stał sie świętym kościoła powszechnego, a w XVIII wieku trafił do litanii do wszystkich świętych. Szczególną czcią otaczali go między innymi franciszkanie, w swoich kazaniach często do jego postaci odwoływał sie święty Bernard ze Sieny, patron Bernardynów i Bernardynek, nic więc dziwnego, że stał się on patronem ich kościoła.

IMG_0516

            Bernardynki

            Jan Kapistran, włoski zakonnik, przybył wprost z Czech ogarniętych husycką herezją, do samego Krakowa. Przybył tu na zaproszenie pierwszego polskiego kardynała- Zbigniewa Oleśnickiego i samego króla- Kazimierza Jagiellończyka w roku 1453, w dniu 28 sierpnia. Od naocznego świadka tamtych czasów czytamy:

„Wyszły najpierw tego błogosławionego męża nie tylko zakony, ale całe duchowieństwo miasta Krakowa i magistrat w procesji, z chorągwiami, a mieszczanie: mężczyźni i niewiasty wylegli tłumnie na dwie mile. Wyruszyło cała nieledwie miasto, a król Kazimierz z matka swoją Zofią i Zbigniew kardynał i biskup krakowski, z wielkim zastępem rycerzy i w polu przed Kleparzem go przyjmują i z wielką chwałą prowadzą do miasta. Wielka była z jego przybycia radość duchowieństwa i ludu, dlatego i wszelki człowiek wysypał się naprzeciwko niemu.”

            Wszyscy, mu ówcześni zgadzali się, iż był to wielki kaznodzieja. Przemawiał i nawracał słowem. Jego mowy skupiały takie rzesze ludzi, że nie mogły odbywać się w kościołach tylko na krakowskim rynku, gdzie stawał na specjalnym podeście w pobliżu kościoła Świętego Wojciecha. Miał opinie najznakomitszego kaznodziei swoich czasów, jego kazania głoszone po łacinie trwały nawet po dwie godziny. Był niskiego wzrostu, umartwionej postaci, suchego ciała. Przez skórę wyraźnie przebijały kości. Łysy na głowie miał tylko trochę białych włosów, za to nosił długa siwą brodę. Osobliwie długie miał ręce; sięgały po kolana. Tymi rękoma gestykulował nieustannie i w ogóle całe swe ciało wprawiał w ruch kiedy przemawiał, a liczył lat 67.

Nie będę rozprawiał w tym miejscu ani o jego moralności, czystości zamierzeń, ani o faktach, które zaprzeczają jego świętości, gdy nawoływał do bojkotu ludności żydowskiej, co nie w czynach Krakowian nie miało nic wspólnego ani z franciszkańską miłością, ani chrześcijańską w ogóle. Nie rzecz o nim tu bowiem, a o pewnym świętym krakowskim.

Jan Kapistran przebywał w Krakowie jakieś osiem miesięcy, przywiózł ze sobą kilku współbraci obserwantów reguły franciszkańskiej. W czasie jego kazań zamykano kramy, ludność chcąca naśladować świętego Franciszka oddawała kosztowności, paliła materialne oznaki zbytku, a on mówił nad relikwiami świętego Bernardyna, kanonizowanego w 1450 roku. W czasie jego pobytu odnotowano ponad sto uzdrowień za sprawą jego stawiennictwa. Wiele młodych mężczyzn zaczęło wstępować za jego sprawą do konwentu Braci Mniejszych reguły obserwantów, których patronem był święty Bernardyn i których na terenie Polski zaczęto nazywać Bernardynami. Już w początku pobytu Kapistrana w Krakowie założono zgromadzenie. Biskup Krakowski w tym celu otrzymał od Zbigniew Oleśnicki, otrzymał w tym celu, od słownego brata Jana Oleśnickiego- wojewody sandomierskiego, połać ziemi w podkrakowskim Stradomiu. Tam też postawiono niewielki drewniany kościółek, który od 1454 roku zaczęto zastępować gotycką, jednonawową świątynią, nad budową której patronat sprawował również kanonik Jan Długosz.

IMG_0517

Wkrótce potem zorganizowano żeńską regułę zakonną sióstr Bernardynek. Pierwszym konwentem w Krakowie i w Polsce był kościół świętej Agnieszki na Stadomiu, dziś już nie istniejący. Jako ciekawostka może służyć fakt, iż pozostałością tego kościoła jest absyda, która stanowi część restauracji. Siostry znalazły się w kościele drewnianym fundowanym przez bliskiego współpracownika Władysława Jagiełły- Hińczę z Rogowa. W 1461 roku wikariusz polskiej prowincji Bernardynów Gabriel Rangoni z Werony nadał siostrom ustawy i zaprowadził regułę. Część sióstr nie przyjęło narzuconej reguły i przeniosło się do nieistniejącego kościoła świętej Kolety, zaś na nabożeństwa uczęszczały do krakowskich Bernardynów. Taka sytuacja miała miejsce do 1823 roku, kiedy to zgromadzenie skasowano i dwie ostatnie siostry przeniosły się do regularnych Bernardynek. Kościół świętej Agnieszki spłonął w roku 1476 roku, kolejny pożar miałmiejsce w roku 1556, niszczono go podczas napadu na początku XVII wieku. w roku 1646 Bernardynki przeniosły sie do nowej świątyni przy ulicy Poselskiej, zaś ich starą siedzibę doszczętnie zniszczyli Szwedzi w latach 1655- 1657.

 

Historia  kościoła

Około roku 1585 urodził się Aleksander Koniecpolski, syn podkomorzego ziemi sieradzkiej. W młodym wieku został posłany na nauki i poznanie zachodniej mentalności dworskiej. Przebywał wówczas najprawdopodobniej na dworach książąt niemieckich. Powrócił do kraju około roku 1611 i zrazu uderzył w konkury do niejakiej Zofii Dębińskiej, która wraz ze swoją siostrą Zofią była spadkobierczynią dość pokaźnej fortuny odziedziczonej po matce. Nieznane są szczegóły poznania się młodych, jednak wiadomo, że w czerwcu 1611 roku odbyły się zaręczyny i jeszcze na ten sam rok zaplanowano huczne wesele w Krakowie. Tutaj bierze początek cała kryminalna historia. Zofia zaraz po zaręczynach, zmieniła zdanie i postanowiła pójść do zakonu, wybierając zgromadzenie Bernardynek. W celu tym został posłany list do samego Watykanu by ten umożliwił zerwanie zaręczyn. Odpowiedź jednak długo nie nadchodziła. Zofia wyszła za Aleksandra, jednak małżeństwo nie zostało skonsumowane. Zofia zamieszkała w domu rodzinnym, potem, wraz z młodszą siostrą Dorotą, przeniosła się do klasztoru pod wezwaniem świętej Agnieszki, co miało trwać aż do rozstrzygnięcia jej kwestii przez władze w Rzymie. Nie oponowała rodzina, początkowo nie oponował też mąż. Jednak wśród szlachty wzmagało się oburzenie, zarzucano bowiem Bernardynkom, że trzymają dwie młódki dla pokaźnego majątku Dębińskich. Tym spekulacjom uległa również rodzina panien i mąż Zofii. Sam biskup krakowski powołał specjalną komisję dla zbadania sprawy klasztoru na Stradomiu. Ta jednak postanowiła czekać na dyspozycje płynące z Rzymu. Dopiero w roku 1612 z kurii rzymskiej nadeszła decyzja umożliwiająca biskupowi krakowskiemu-Piotrowi Tylickiemu

przeprowadzenie procesu unieważniającego zawarte małżeństwo, celem pozostawienia Zofii w murach zakonnych.

Niestety, choć było to myśli samej zainteresowanej, w której egzaltację religią podsycali krakowscy jezuici, to nie pasowało to jej mężowi, który może nie tyle z miłości do niej a do jej majątku nie chciał utracić małżonki. Chciał on odzyskać tę, która poślubił choćby w sposób nieprawy. Wyprawę, na klasztor świętej Agnieszki, ustalono na wielki tydzień, w poniedziałek przedwielkanocny, nocą z 16 na 17 kwietnia. Oprócz wojsk Koniecpolskiego towarzyszyły mu najmowani hajducy niemieccy i węgierscy. Plan był prosty. Obstawić zakon od strony Wisły, i od Stradomia, wywarzyć drzwi, za pomocą drabiny dostać się oknem do celi, którą zajmowały obie siostry. Jednak była to czwarta nad ranem i większość zakonnic przebywała na jutrzni w kościele. Nie było też Dębińskich w ich celi. Rozpoczęto pogrom w samym klasztorze, gwałtem i rabunkiem zdobyto zabudowania, splądrowano klasztorny skarbiec, dokonano wielu zniszczeń. Zajście trwało niewiele ponad godzinę, siłą zabrano małżonkę i jej siostrę, wszystko odbyło się bez większych przeszkód gdyż odsiecz, ani ze Stradomia ani z Kazimierza nie zdołała być powiadomiona. Nie było też pogoni za rabusiami i porywaczami. Dopiero na dzień drugi, same zakonnice powiadomiły władze miejskie o zdarzeniu. Koniecpolski został obłożony ekskomuniką i obowiązkiem stawienia się przed sądem biskupim. Oskarżono go grabież, rabunek, zniszczenie mienia kościelnego, poranienia zakonnic, świętokradztwa. Jednak na wyznaczony termin sądu- Koniecpolski nie stawił się. Wrócił spokojnie do rodzinnego Koniecpola. Nie stawił sie również przez sąd sejmowy zorganizowany w Warszawie przez samego króla Zygmunta III. Sąd sie przeciągał, był zwykle odraczany. W tym czasie Zofia zaszła w ciążę, lecz odeszła z ziemskiego padołu przy rozwiązaniu. A Aleksander dla pocieszenia pojął za żonę jej siostrę Dorotę, a że ślubu udzielał znajomy dominikanin to obeszło się bez dyspensy by poślubić siostrę małżonki (co wówczas było uznane za akt kazirodztwa), nie przejęto się też biskupią klątwą, która wyrzucała Koniecpolskiego z łona Kościoła Powszechnego.

Przełom nastąpił dopiero 18 marca 1615 roku, kiedy to sąd królewski wydał zaoczny wyrok skazując go na infamię czyli banicję pod karą śmierci. Od tej pory każdy mógł pozbawić życia Koniecpolskiego. Ten więc zniknął z kraju na długie lata.

IMG_0790

Jednak po jakimś czasie sprawę załagodzono z inicjatywy hetmana Stanisława Koniecpolskiego i innych, dalszych krewnych. Po cichu porozumiano sie z Bernardynkami, które otrzymały sute odszkodowanie oraz pałac należący do rodziny, usytuowany w pobliżu ulicy Poselskiej. Taka genezę kryminalną ma obecny kościół świętego Józefa.

Sam Aleksander Koniecpolski wrócił do kraju, z Dorotą miał czworo dzieci, wszystkie zmarły w młodym wieku i bezdzietnie, powodując wymarcie tej linii rodu.

Zespół klasztorny pod wezwaniem świętej Agnieszki powoli niszczał mimo wykonania pewnych prac remontowych. Na domiar złego ciągłe wylewy starej Wisły zmuszały zakonnice do ucieczek z klasztoru i skrywania się w domach osób świeckich, co psuło życie zakonne. Rozpoczęto starania o uzyskanie dóbr w ramach murów miasta, tym bardziej, że była już niewielka działka darowana przez rodzinę Koniecpolskich. Przełożoną zakonu była siostra biskupa krakowskiego Jakuba Zadzika – Teresa. Uzyskała ona od brata fundusze na budowę nowego konwentu przy ulicy Poselskiej. Niestety Nagła śmierć Zadzika, w roku 1642, zastopowała fundację. Dopiero rok 1644 przyniósł pewne zmiany, kiedy to biskup Gębicki wprowadziła do nowego klasztoru Teresę Zadzikównę i jej sześć towarzyszek. Dwa lata później erygowano klasztor z małym drewnianym kościółkiem, który przetrwał do 1677 roku, kiedy to został rozebrany.

Z funduszy wojewody sandomierskiego Michała Warszyckiego rozpoczęto budowę obecnej świątyni, w skromnym barokowym stylu. Budowa przypadała na lata 1694 do 1703. Celem poszerzenia działki budowlanej dokupiono dodatkowo pałac Tęczyńskich. W wieku XVIII połączono zabudowania pochodzące z różnych epok, w jeden kompleks klasztorny według projektu Kacpra Bażanki i Franciszka Placidiego.

Na rok 1840 datuje się budowę neorenesansowego murki okalającego dziedziniec klasztoru. Kolejna tragedia spadła na świątynię w czasie wielkiego pożaru Krakowa w roku 1850, budowla częściowo spłonęła od zewnątrz. Cudem ocalało wnętrze. Restauracji kościoła dokonano ze składek publicznych.

???????????????????????????????

Architektura i wnętrze

            Trudno jest opisać fasadę kościoła, której nie widać dla przechodzącego pod neobarokowym murkiem. Wszystko co widzimy zza niewielkiej bramy to bok świątyni. Kościół jest prosty, jednonawowy, sklepiony kolebkowo, z nieco węższym prezbiterium zamkniętym ścianą prostą. Niezwykle bogata polichromia autorstwa Jana bukowskiego, pochodzi 1 1913 roku i zdobi całą nawę główną. W architektonicznym ołtarzu wprawiony jest obraz przedstawiający świętego Józefa opiekującego się młodocianym Chrystusem. Sam ołtarz pochodzi z roku 1697 roku, zaś sam obraz został, wedle tradycji, podarowany, biskupowi Zadzikowi w Rzymie przez papieża Urbana VIII w roku 1627. obraz ten słynie cudami, podobną czcią otaczana jest figurka dzieciątka koletańskiego.

IMG_0793

Wychodząc z kościoła, a wchodząc na dziedziniec moglibyśmy zobaczyć przebudowane dawne dwory Pieniążków, Tarłów i Lanckorońskich na zespół budynków klasztornych z odsłoniętymi pięknymi arkadami.

IMG_0524

Wewnątrz kościoła spoczywa znamienity dla Krakowa artysta wraz z rodziną. Franciszek Placidi architekt ostatniego króla polskiego i protegowany biskupa krakowskiego Kostki Załuskiego, autor wielu barokowych krakowskich budowli i przebudów. Spoczywa wraz z nim jego żona Katarzyna Placcidi, i teściowa Franciszka Cughi.

Pomioty szczególnego kultu

            W bocznym ołtarzu świątyni znajduje się figurka dzieciątka koletańskiego. Nazwa pochodzi od miejsca, z którego zostało przeniesione, to jest ze świątyni świętej Kolety. Figurka nawiązuje do czasów średniowiecznych, kiedy pod wpływem pielgrzymek do Betlejem i do Jerozolimy ukształtował się kult nowonarodzonego Jezusa. Kolt ten przeniósł do Europy święty Franciszek tworząc pierwszą szopkę bożonarodzeniową w grocie Greccio, gdzie do dziś znajduje się kaplica Żłóbka Jezusowego.

IMG_0523

Początki historii cudownej figurki toną w legendzie. Pochodzenie i wczesne dzieje tego wizerunku są nieznane. Najstarszy i zarazem jedyny dokument został napisany dopiero na początku XVIII wieku na polecenie O. Bonawentury Świerklińskiego, prowincjała OO. Bernardynów. Dokument ten jest wiarygodny, gdyż autorka, jedna z sióstr koletek, opisuje wydarzenia, których sama była świadkiem, a także te, które przekazały starsze siostry, między innymi S. Druzjanna, jedyna koletka, kttóa przeżyła epidemię zarazy szerzącą się w Krakowie około 1630 roku.
Figurka miała dotrzeć do Krakowa unoszona nurtem Wisły, nie wiadomo skąd. Zatrzymała się przy brzegu naprzeciw klasztoru sióstr koletek, reguły świętego Franciszka z Asyżu. Siostry wydobyły ją z wody, przyniosły do klasztoru i umieściły na ołtarzyku w refektarzu. Od tego czasu zaczynały się dziać liczne cuda, zwłaszcza nadzwyczajne uzdrowienia z różnych chorób. Wszyscy proszący otrzymywali potrzebne łaski, a siostry doznawały szczególnej opieki.
Gdy Szwedzi napadli na Kraków (1655-1657), niszczyli kościoły, rabowali miasto. Splądrowali także klasztor koletek; z którego zostały tylko mury i ołtarz z figurką Dzieciątka Jezus. Zdziwieni tym Szwedzi nie ośmieli się założyć, tam, stajni dla swych koni. Polecono więc jednemu z nich usunięcie figurki z ołtarza i wrzucenie jej do Wisły. Szwed  kilkakrotnie próbował wypełnić rozkaz, ale Figurka mocno przylgnęła do jego ręki. Gdy się tak zmagał, nadszedł Żyd, szklarz, który rozpoznał figurkę gdyż nieraz był zatrudniany w klasztorze. Poprosił ów Żyd żołnierza, by mu ją sprzedał. Szwed chcąc się pozbyć ciężaru, sprzedał go za pięć groszy czeskich. Żyd zaniósł figurkę do domu i powiedział do żony: schowaj to. Będziemy za to mieć pieniądze, jak się uspokoi w Krakowie.
Po odejściu Szwedów Żyd zaniósł figurkę do klasztoru świętego Józefa, gdzie siostry bernardynki z radością  kupiły ją za 50 złotych. Jednak niedługo cieszyły się nią, gdyż koletki dowiedziały się o tym i zażądały zwrotu Dzieciątka. Mimo próśb i nalegania koletek, bernardynki nie chciały się rozstać z Dzieciątkiem. Wówczas w nocy ukazał się Pan Jezus we śnie przełożonej, wikarii i czterem radnym klasztoru świętego Józefa, każdej z osobna, mówiąc: Córki moje, jeśli Mnie nie oddacie tam, które Mnie się miejsce upodobało, tedy wszystkie ciężko zachorowawszy wymrzecie. Zaraz też wymienione zakonnice ciężko zachorowały. Rano, nie czekając dalszych następstw, ubrano odświętnie figurkę i w uroczystej procesji ze świecami siostry odniosły ją do klasztoru koletek. Wtedy też chore bernardynki wyzdrowiały.
Gdy Pan Jezus powrócił na wybrane przez Siebie miejsce, do klasztoru koletek, znowu udzielał proszącym, swych łask, które niejednokrotnie były cudowne.

Figurka ponownie trafiła do klasztoru pod wezwaniem świętego Józefa, kiedy to rozwiązano zgromadzenie koletek w 1823 roku, a dwie ostatnie siostry wcielono do reguły bernardynek.

...

Życie zakonne w klasztorze sióstr bernardynek formuje się w oparciu o naśladowanie cnót świętego Józefa i w pełnym zaufaniu w Jego opiekę nad tym miejscem. Założycielka klasztoru, s. Teresa Zadzik, zaleciła siostrom kult świętego, już we wstępie do reguły przypisanej dla klasztoru w roku 1649. Wydała również polecenie, aby w środy odprawiała się msza  do tutejszego patrona. Ponadto siostry zobowiązały się odmawiać codziennie litanię do swojego patrona. W późniejszych zaleceniach ten obowiązek był przypominany i podkreślany. Za przekazami kronikarskimi wiadomo, święta patronalne były obchodzone niezwykle uroczyście.
Dowodem kultu świętego Józefa są liczne wota umieszczone wokół obrazu i znajdujące się w skarbcu klasztornym. Zachowała się księga nadzwyczajnych łask, zaprowadzona pod koniec XVII wieku, a sięgająca zapiskami do roku 1648.

W roku 1936 zostało erygowane przy kościele Stowarzyszenie Dobrej śmierci pod wezwaniem  świętego Józefa dla niesienia modlitewnej pomocy umierającym.  Kult ten w kościele sióstr bernardynek jest ciągle żywy.
Liturgiczną formą kultu świętego Józefa są nabożeństwa odprawiane ku Jego czci. Każda środa jest mu szczególnie poświęcona. Szczególnym pietyzmem otoczony jest święty przez cały marzec. Przed uroczystościami odbywa się nowenna, która gromadzi bardzo wielu czcicieli tego patrona. W samą uroczystość odpustową 19 marca mszę o godzinie 7.00 odprawia tradycyjnie Metropolita Krakowski.